Opowiedz mi Mamo, opowiedz mi Babciu Ewo. Opowiadanie czwarte
2 czerwca 2013
Na rozwój i pobudzanie umysłu dziecka ma wpływ słuchanie króciutkich historyjek, bajeczek i opowiadań o jasnym i czytelnym przesłaniu. Zachęcając do wspólnych cudownych chwil w krainie fantazji, proponujemy na dobry początek pomoc Babci Ewy, której opowiadania możecie Państwo przedstawić swoim dzieciom i wnukom. Z czasem z pewnością samym uda się Wam wymyślać własne historyjki.
O Ani, która widziała tylko koniec własnego nosa
Ania była dla wszystkich zawsze „naj-„.
– Ach, jaka ona śliczna! – mówiły o niej przyjaciółki mamy.
– Jakie ma piękne loczki, a oczka – jak u aniołka! – dodawały.
Mama ubierała ją w sukieneczki z falbankami i koronkami, nakładała na nóżki białe rajstopki i lakierowane buciki, żeby pasowały do kreacji. Ania chodziła też na tańce, śpiewała i grała na pianinie. Miała najładniejsze zabawki, markowe lale, domki pełen zachwycających mebelek, kuchenek do gotowania, zestawów fryzjerskich i szaf, w których drzwi się nie zamykały od lalkowej garderoby. Jej pokoik pomalowany był na biało-różowo, a dodatki przypominały błękitne niebo.
Nie chodził do przedszkola, bo mieszkała z babcią, która dbała o to, by kochanej Aneczce niczego nie brakowało. Codziennie, kiedy dziewczynka się budziła, patrzyła na chmurki na suficie i czuła się jak w raju. Myślała tylko o tym, co miłego może dzisiaj ją spotkać. Ciągle czekała na podarunki.
– Co mi kupiłaś, mamo? – pytała, gdy ta wracała z pracy i wyciągała mamie z torebek łakocie.
Pewnego dnia Ania z babcią wyszły na podwórko. Dziewczynka nigdy nie wychodziła bawić się sama, bo mama bała się, że nauczy się od dzieci samych złych rzeczy. Podczas gdy babcia czytała książkę, Ania rozkładała w piaskownicy swoje piękne lale i robiła im z piasku zupki i deserki, a dzieci patrzyły na to z daleka. Czasami prosiła je o pomoc:
– Wlej wody do garnuszka! Przesuń stolik! – dyrygowała.
Tego dnia jednak było inaczej. Jadący na rowerze Jarek przewrócił się i zranił się w nogę. Leciała mu krew i wszystkie dzieci z piaskownicy pobiegły mu na pomoc.
Paweł przyniósł wodę i gaziki, żeby przemyć ranę. Kamilka przypomniała sobie, że przydałaby się woda utleniona i plaster, bo jej mama zawsze ich używała przy potłuczonych kolanach.
Przemek poleciał po mamę Jarka do pracy, a Julek zajął się rowerem, odprowadził kolegę na ławkę i opowiadał mu niestworzone historie, żeby tylko go nie bolało.
Wszyscy pospieszyli z pomocą. Tylko Ania nie. Bawiła się dalej spokojnie w piaskownicy, jak gdyby nic.
– Nie róbcie tyle hałasu! – krzyknęła do dzieci. – Lalki chcą spać!
– Ale Jarek się zranił! – krzyknęły dzieci. – Chodź, pomożesz robić wiatr, żeby go nie bolało!
– Też mi coś! – mam ważniejsze rzeczy na głowie! – powiedziała Ania.
I odtąd dzieci już nie patrzyły na lalki, kiedy dziewczynka bawiła się nimi w piaskownicy. Ania zaś dostała zeza od patrzenia na czubek własnego nosa.
Babcia Ewa (Piechota)
Tekst pochodzi z „Rytmów Zdrowia” nr 87, czerwiec 2010 r.