Reklama Magnum Junior
Reklama Magnum Junior
Nagłówek Reklama Nagłówek Reklama Nagłówek Reklama

Będąc młodą mamą. Cz.1. Zapiski z kosmosu

20 lutego 2013

Jak wygląda świat widziany oczami młodej mamy, jak ulega zmianie optyka i spojrzenie na różne życiowe sprawy w momencie zostania rodzicem. Dziecko zmienia nasze życie towarzyskie nie do poznania. Stare przyjaźnie się wykruszają, a w ich miejsce powstają nowe relacje – z innymi młodymi rodzicami. 

spotkanie na trawie

Zapiski z kosmosu

Doskonale pamiętam przemiany, które zachodziły w naszych znajomych, gdy stawali się rodzicami. Za każdym razem schemat był podobny. Jeszcze w czasie trwania ciąży zarzekali się, że pozostaną sobą, że będą jeździć na zagraniczne wakacje i za nic w świecie nie dadzą się sprowadzić do poziomu pogawędek o zupkach i pieluszkach.

Inny ona, inny onwspólna zabawa

A potem już pierwsza wizyta w domu świeżo upieczonych rodziców uświadamiała nam, że pewien etap naszej znajomości na zawsze się skończył. Rozbiegany wzrok, cienie pod oczami, ona zwisająca nad łóżeczkiem z nieobecnym uśmiechem Mona Lisy, a on nerwowo biegający po kuchni w poszukiwaniu herbatki na kolkę.

Albo: on wita nas już na podjeździe i, szepcząc, że mały właśnie zasnął, na palcach wprowadza nas do domu. Niestety „rożek” się budzi, i nie jest to ciche przebudzenie, bynajmniej, a my zostajemy w przedpokoju sami i z lekkim rozczarowaniem kładziemy długo wybierany prezent na podłogę, przeczuwając, zresztą słusznie, że do torby i tak nikt w najbliższym czasie nie zaglądnie.

Z nimi nie da się rozmawiać

Rozmowy z młodymi rodzicami przypominały próby nawiązania kontaktu z kosmosem. Wysyłane sygnały wzlatywały w ciemną przestrzeń kosmosu i zazwyczaj nigdy już nie wracały… bo dzidziuś akurat zaczął kwilić, pojękiwać albo machać rączką. Zupełnie spokojnie można było przyznać się koleżance na przykład do zdrady albo do próby samobójczej i usłyszeć w odpowiedzi – no tak… zdarza się – wypowiedziane beznamiętnie ze wzrokiem czujnie utkwionym w dziecko ssące butelkę.  Z czasem odpuściliśmy sobie długie anegdoty i dowcipy, ponieważ nigdy do puenty nie docieraliśmy.

O Boże, znowu onispotkanie mam

Dzieci rosły, a spotkania z czasem przeniosły się do nas do domu. Spotkania to w zasadzie niewłaściwe słowo. W przypadku znajomych posiadających więcej niż jedno dziecko zazwyczaj była to inwazja kosmitów, a nie spotkanie towarzyskie. W salonie lądowała góra zabawek, torby, zawiniątka, słoiczki, tubki, buteleczki, chusteczki itd. Po trzech godzinach tupotu małych stóp, chaosu i nieustannie skupionej uwagi, by na zawsze nie stracić ręcznie malowanego świecznika po babci i nie dać po sobie znać, że coś jest nie tak (w końcu pragnęliśmy, by nasi goście czuli się u nas dobrze), z ulgą zamykaliśmy drzwi po przybyszach z kosmosu i ocenialiśmy straty poniesione w zdrowiu (migrena, skołatane nerwy) i w sprzętach (dżem jagodowy wtarty w kanapę w kolorze écru, jogurt rozmazany na szybie, setki małych dłoni odbitych na lustrze). I zarzekaliśmy się, że więcej już takich spotkań nie będzie.

na wakacjachStajemy się kosmitami

Aż w końcu i nas ktoś wystrzelił w kosmos i zostaliśmy rodzicami. Nie jeździmy na zagraniczne wycieczki (loty są zbyt długie i stresujące), bez skrępowania rozmawiamy o najlepszych pieluszkach, wózkach i fotelikach. Ślady mleka, kremów i porzeczek na ubraniach i dywanach przestały nas wzruszać. W łazience mamy całą baterię odplamiaczy i po prostu robimy z nich użytek.

A znajomi? Wybieramy tych, mieszkających na podobnych planetach co my. Ci, którzy pozostali na ziemi, niestety stracili z nami kontakt. Nie możemy spontanicznie wyskoczyć wieczorem do kina albo imprezować na grillu do rana. Choćby miał nastąpić koniec świata, nasz poranek i tak zaczynie się o szóstej rano. Musimy organizować wolny czas według drzemek i posiłków naszego dziecka.

Jeśli wybieramy się do restauracji, nie zdajemy się na łut szczęścia, tylko szukamy miejsca przyjaznego dzieciom: z przewijakiem, zabawkami i nieskrępowaną atmosferą; jeśli chcemy mieć kontakt z kulturą, to tylko tam, gdzie można swobodnie z dzieckiem chodzić i rozmawiać. Tak więc i do nas smsy z czasem przestały przychodzić, a telefony dzwonić…

Na innych planetach

Na szczęście mamy obok siebie innych „kosmitów” i nie musimy obawiać się białych obrusów, kruchych bibelotów w zasięgu ręki dziecka ani niezabezpieczonych schodów (jakże opacznie rozumieliśmy gościnę podejmując kiedyś młodych rodziców i ich pociechy). Nie musimy przywozić worków zabawek, gdyż te czekają już na nas. Co więcej, inne koniki, żyrafy i klocki niż te, które mamy w domu są gwarantem efektu zaskoczenia i pięciu minut dla nas na wypicie herbaty. Z radością obserwujemy, jak nasz Wojtuś z ciekawością odkrywa nowe, bezpieczne dla niego, otoczenie i świat innych ludzi.

kinderbalBywa, że rozmowa z przyjaciółmi jest utrudniona i wielokrotnie przerywana, ale to, co nas, „kosmitów” zbliża to nie intelektualne dysputy, a wspólnota doświadczeń i bycie razem także w te gorsze dni, gdy dzieciaki marudzą, a oczy ze zmęczenia same się zamykają. Bo życie w kosmosie rodzicielstwa do łatwych nie należy. Każda czynność (być może za sprawą innej grawitacji?) trwa dłużej i wymaga większego nakładu skupienia i cierpliwości. Dzieci to nie uśmiechnięte lalki, w co nieraz pragną wierzyć „ziemianie”, lecz pełnokrwiste istoty o unikalnym temperamencie, które należy z uwagą, mimo turbulencji, krok po kroku sprowadzać na ziemię.

Dobrze więc, że są i inni kosmici, którzy w razie czego chwycą nas za rękę.

Magdalena Praczyńska-Janik

Informacja o plikach Cookies
Ta strona internetowa używa plików Cookies. Korzystanie z witryny bez dokonania zmian 
w ustawieniach Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce, kliknij Czytaj więcej.

X